Początek kwietnia zaowocował u mnie ochotą na przeczytanie czegoś wciągającego, trzymającego w napięciu i mrocznego. Wiele osób polecało wtedy i pisało na temat "Nieodnalezionej" Remigiusza Mroza. Do tej pory nie sięgałam po książki tego autora. Serie skutecznie odstraszały mnie swoją objętością, a "Czarna madonna" tematyką. Po przeczytaniu opisu "Nieodnalezionej" stwierdziłam, że ta pozycja może mi się spodobać. Czy tak właśnie się stało?
Przy okazji wizyty w bibliotece wypożyczyłam wspomnianą książkę i od razu zasiadłam w domu do jej czytania. Na początku nie wydawała się taka zła, ale z każdą kolejną kartką, miałam wrażenie, że absurd goni absurd. Linia fabularna była upstrzona takimi kwiatkami, które aż zaznaczałam sobie karteczkami indeksującymi. Zdarzenia nie zawsze są logiczne, a dialogi bardzo często wydają się wymuszone, nieskładne. Główni bohaterowie są irytujący. Damian to ciapa, naiwniak i niedorajda. We wszystkim potrzebuje pomocy i instrukcji, poszukuje wskazówek, zanim w ogóle pomyśli. Jest nadwrażliwy, miękki i przerysowany. Kasandra natomiast została wykreowana w sposób zupełnie dla mnie niezrozumiały. Nie chcę psuć nikomu zabawy (jeśli zamierza sięgnąć po ten tytuł), dlatego nie zdradzę, co mnie tak wzburzyło w jej kreacji, niemniej miała chyba wyjść tajemniczo, mrocznie i zaskakująco, ale coś poszło nie tak.
To, że "Nieodnaleziona" będzie poruszać temat przemocy wobec kobiet, wiadomo już właściwie z blurbu na tyle okładki, jednak to, jak została ona przedstawiona i pokazana w tej książce, to wręcz niesmaczne. Dziwię się, że ktokolwiek chciał objąć to czytadło jakimkolwiek patronatem i nie rozumiem kompletnie zachwytów nad nim. Wiem, pewnie zaraz posypie się mnóstwo osób, które uważają, że nie powinnam mieć czelności źle wypowiadać się o kolejnym hicie najpoczytniejszego pisarza w Polsce, ale prawda jest taka, że autor przesadził. Stworzył bohaterów, których nie da się polubić (bo nie ma za co) ani nawet czasem zrozumieć ich postępowania (bo nie kryje się pod nim żadna logika), fabuła leci na łeb na szyję (bo przecież miało być tyle zwrotów akcji), problem przemocy wobec kobiet został potraktowany gorzej, niż po macoszemu (bo po co zrobić jakikolwiek research, skoro można iść w schematy), a końcówka niczego nie wyjaśnia, zostawia czytelnika w dezorientacji i z poczuciem rozczarowania.
"Pierwszy polski thriller psychologiczny na miarę największych światowych bestsellerów!" to słowa rzucone na wiatr i niezłe obiecanki cacanki, a szkoda, bo gdyby autor nie pędził za ciosem, przyłożył się do kreacji bohaterów, pozyskiwania rzetelnych informacji, budowania dialogów, mógłby wykorzystać swój potencjał i wówczas ocena byłaby zapewne dużo wyższa.
wydawnictwo: Filia
data przeczytania: 05.04.2018
ocena: 2/10
~*~
źródło okładki: ceneo.pl
widzę, że mamy podobne zdanie, bo mnie szalenie się ta książka nie podobała. ;/ a temat przemocy wobec kobiet to po prostu śmiech na stronę. faktycznie jedynie w końcówce się pojawia, ale w sposób tak absurdalny, że aż brakowało mi sił, żeby ją doczytać. ;) zdecydowanie w wykonaniu Mroza wolę Chyłkę i Zordona. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
http://poprostumadusia.blogspot.com/