wtorek, 28 lutego 2017

''Oszpicyn'' - Krzysztof A. Zajas



Oszpicyn to rzadko używana, żydowska nazwa Oświęcimia. Jeśli ktoś choć trochę zna mój gust czytelniczy, to wie, że chętnie sięgnę po wszystko co jest kryminałem, thrillerem lub ma związek z drugą wojną światową, tematyką gett i tym podobną. Nic dziwnego, że tak cieszyłam się, gdy udało mi się zdobyć tę pozycję. Wydawać by się mogło, iż łączy wszystko co mi odpowiada, ale jakie wrażenie wywarła na mnie po przeczytaniu?

Niestety, treść nie była tak fantastyczna jak okładka oraz zapewnienia na jej tyle. Co poszło nie tak? Tę kwestię należy rozpatrzeć wielotorowo, ponieważ "Oszpicyn" okazał się mieć sporo niedociągnięć i mankamentów.
Zacznę od postaci. Głównym bohaterem jest Wojtek Jaromin, młody dziennikarz, który zostaje wplątany w wir dziwnych wydarzeń związanych z dziećmi i morderstwami, które cyklicznie występują w mieście. Mężczyzna postanawia rozwikłać zagadkę, choć nie wie jak się do tego zabrać, kogo szukać, na dodatek zupełnie nie może powiązać ze sobą wydarzeń oraz faktów. Choć problem morderstw, plagi szczurów, dziwnych wypadków jest powszechny, opisywany w mediach, mieszkańcy uparcie milczą, udając, że ich nie dostrzegają. Mieszkańców interesuje jedynie skarb, którego temat jest co jakiś czas wspominany. Autor nie poświęca mu początkowo zbyt wiele uwagi, potem za to akcja skupia się niemal wyłącznie na nim. To ma niestety wpływ na poczucie napięcia, grozy. Z każdą kolejną kartką jego poziom maleje.

Bohaterowie postępują nieracjonalnie, często zmieniają zdanie i zachowują się jakby byli niespełna rozumu. Część dialogów wprawia w konsternację, tu posłużę się przykładem:


"- Chyba się porzygam.

- To może nie na moje plecy. Spróbuj w bok.
- Żartowałam.
- Ubawiłem się po pachy."


Aż chciałoby się zacytować Pawła Opydo i jego "śmiechom nie było końca", zważywszy na sytuację, w jakiej Wojtek Jaromin i Ewa Kolanowska, wypowiadający te słowa się znajdowali. A gdzie byli? Zeszli do nieczynnego rurociągu, pełnego pajęczyn, błota oraz innych, nieprzyjemnych czynników. Niektórzy już w tym momencie mogliby pomyśleć, że to szczyt absurdu, ale nie mieliby racji. Ewa to matka dwójki zaginionych dzieci, które wcześniej zamordowały swoich dziadków. Kobieta straciła także męża. Te zdarzenia wpłynęły na jej psychikę, choć na widok Wojtka Jaromina jakby o nich zapominała i rozkładała przed nim nogi. Dosłownie. Co więcej, po wspominanym powyżej cytacie, bohaterka panikuje, ponieważ zaczyna się topić, krzyczy, że nie da rady dłużej wytrzymać. Pięć stron (również dosłownie) później zmienia się w Larę Croft uzbrojoną w maczetę i walczącą z napastnikiem większym i pewnie silniejszym od niej samej - i, a jakże - pojedynek ten udaje się jej wygrać. "Niezły" zwrot akcji, prawda? Osobiście uznałam ją za najgorszą kreację damskiej postaci, na jaką trafiłam w przeciągu ostatnich dwóch lat w literaturze polskiej.
W książce pojawia się wiele zbędnych momentów, które równie dobrze mogłyby nie zostać poruszone, gdyż prawie nic nie wnosiły. Przez tyle poruszonych wątków, wydaje się ona przegadana, chaotyczna. Już po przeczytaniu dwóch trzecich lektury tajemnica traci swoje znaczenie, a tym samym zaczyna książka nudzić. Do końca czyta się w poczuciu znużenia, byle tylko ją dokończyć i mieć już za sobą. Miałam odnośnie niej wielkie nadzieje, bo pomysł i połączenie Oświęcimia z kryminalną zagadką oraz dozą fantastyki wydawał się intrygujący. Niestety, odnoszę wrażenie, że autor jednak zbyt sugerował się twórczością Stephena Kinga, co zresztą nie wyszło mu na dobre.




wydawnictwo: Marginesy
data przeczytania: 27.02.2017
ocena: 4/10

~*~
zdjęcie okładki: empik.com

7 komentarzy:

  1. Widzę, że mamy bardzo podobny gust jeśli chodzi o książki. Nie słyszałam o tej pozycji, ale za to bardzo chętnie jej poszukam i przeczytam. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. oj chyba książka nie przypadnie mi do gustu, choć powiem, ze okładka super. Jednak po przeczytaniu recenzji raczej po nią nie sięgnę.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O jak bardzo szanuję za nawiązanie do Pawła Opydo. Czytając twoją recenzję, zastanawiałem się, czy ta książka to tak naprawdę, czy jej sobie czasem nie zmyśliłaś. Przedstawiony przez Ciebie dialog jest napisany na poziomie... nie oszukujmy się — gimnazjalnym. Kuriozalne sytuacje, zamordowany dziadek (dlaczego?), nagła zmiana charakteru Ewy z biednej kobiety w Larę Croft (również bardzo szanuję za to porównanie. Rozbawiło mnie!) odstraszyło mnie wystarczająco, by nie sięgać po tę pozycję. Szczególnie gdy książka ta jest strasznie przeciągnięta, na co sama zwróciłaś uwagę. Świetna recenzja! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz coraz rzadziej sięgam po tę tematykę, choć jest jedną z moich ulubionych. Początek Twojej recenzji sprawił, że chciałam powiedzieć, że ta książka jest udana dla mnie. Jednak już dalsza część twojej wypowiedzi uświadomiła mi, że chyba nie będzie to mój czytelniczy priorytet. Może kiedyś, żeby się przekonać, z pewnością nie teraz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tematyka, którą tu przedstawiasz jest dla mnie za ciężka..Na książki mam zdecydowanie mniej czasu niż bym chciała, więc tym bardziej mój wybór jest selektywny. Jednak, dla wszystkich fascynujących się czasami wojny, będzie to dobry wybór. Poza tym, powinniśmy wspierać polskich autorów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę sięgnąć i się przekonać czy mi się spodoba :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tematykę drugiej wojny światowej, szkoda, że książka tak słabo wypadła, jednak, może kiedy nie będę mieć co czytać, to po nią sięgnę- kto wie? :), pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.