czwartek, 29 czerwca 2017

''Adept'' - Adam Przechrzta


Na "Adepta" trafiłam w bibliotece, wśród nowości. Przyciągnęła mnie okładka. Opis wydawał się obiecujący: alternatywny bieg historii, magia, alchemia, demony. Coś, o czym jeszcze wcześniej nie miałam okazji czytać. Czy treść okazała się równie zachwycająca, co oprawa graficzna?
Akcja książki osadzona została w dwudziestym wieku. W Warszawie okupowanej przez Rosjan (oraz w Moskwie i Petersburgu) powstał obszar, na którym czyhają różne zagrożenia. Zmienia się na nim układ ulic, wygląd budynków, a także potwory. Jedynie mur stworzony ze srebrnych prętów ogranicza jej rozrost. Na ich teren zapuszczają się jedynie carskie patrole oraz alchemicy, poszukujący składników do swoich nowatorskich medykamentów. Głównym bohaterem książki jest Rudnicki; polski alchemik i aptekarz, który podczas jednej z wypraw do enklawy trafia na oddział carskiej gwardii. Wtedy nie ma jeszcze świadomości, jak wiele skutków pociągnie za sobą pomoc żołnierzom.
Jeżeli ktoś - tak jak ja - sięgnie po "Adepta" w zasadzie przypadkiem, pierwszy raz stykając się z taką tematyką, to może się czuć nieco zagubiony. Ilość otczestw, wojskowych honorów, rosyjskich wtrąceń i zwyczajnie niewyjaśnione nigdzie zwroty (tutaj dla przykładu podam Księżyc Łowcy, który pojawił się na samym początku, a nie znalazł miejsca w terminach znajdujących się na końcu książki) była dla mnie dość dezorientująca, ale im bardziej zagłębiałam się w fabułę, tym wszystko stawało się łatwiejsze w odbiorze. Kolejną kwestią jest bardzo duża ilość poruszanych wątków. Jedne są bardziej, inne mniej rozbudowane. Dla mnie były akurat (zarówno jedne, jak i drugie) zaletą, bo przez ilość książek Kinga, jakie przeczytałam, brakowało mi tak wielowątkowej powieści. Myślę jednak, że warto o tym wspomnieć w recenzji, bo niektórzy mogą nastawić się tylko na magię, pojedynki i polityczne intrygi, a kryje ona wiele więcej. Brakowało mi natomiast uzasadnienia kilku kwestii. Żeby nie zaspoilerować, wspomnę tylko, że jedna z bohaterek nagle staje się bardzo istotna, ale jej wiedza jest niewspółmierna do tego, kim jest. Na dodatek nie brakuje jej urody, znajomości savoir vivre'u oraz języków obcych. Przez to wszystko stała się dla mnie idealnym przykładem Mary Sue, co znacznie ostudziło moje pozytywne nastawienie odnośnie książki. Co do reszty bohaterów, autor nie opisuje ich zbyt dokładnie. Pomimo wielu przewijających się postaci, duża część z nich w ogóle nie została opisana, scharakteryzowana.
Podsumowując, jest to pozycja, która miała spory potencjał. Momentami odczuwalne są luki w uzasadnieniu wydarzeń, możliwości jakimi dysponują bohaterowie. Są pewne minusy, o których wspomniałam wcześniej, jak gdyby powieści zabrakło szlifu. Czyta się ją szybko, ale nie jestem przekonana, czy sięgnę po kolejną część serii.

wydawnictwo: Fabryka Słów
data przeczytania: 29.06.2017
ocena: 5/10
 ~*~
źródło okładki: kochamksiazki.pl

2 komentarze:

  1. Zupełnie nie znam tej książki. Bardzo, ale to bardzo mało czytam. Trzeba to zmienic

    OdpowiedzUsuń
  2. To troche nie moj gatunek, ale świetnie napisana recenzja

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.