Pewnie gdyby nie pierwsze wyzwanie z listy tegorocznego, letniego Bookathonu, ta książka czekałaby na przeczytanie długo, a być może w ogóle bym po nią nie sięgnęła. Była jednak pierwszą pozycją, o której pomyślałam, widząc, że mamy zadanie przeczytać książkę, w której ważną rolę odgrywają zwierzęta. Czy była dobrym wyborem?
"Był sobie pies" to historia życia opisana z psiej perspektywy. Opowiada o poszukiwaniu sensu istnienia. Nie brak w niej nawiązań do miłości, oddania i lojalności, ale też negatywnych zagadnień, takich jak cierpienie, śmierć i choroba.
Z opisu fabuły "Był sobie pies" przypomniało mi jedną z książek, którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Miałam jakieś cztery czy pięć lat, kiedy ją przeczytałam. Nazywała się "Mój kary" i była napisana z perspektywy konia. Pamiętam, że bardzo mnie wciągnęła i poruszyła. Być może właśnie to zadecydowało, że skusiłam się na pierwszą przygodę z panem Cameronem.
Niestety, między "Był sobie pies" i "Mój kary" jest zauważalna przepaść, na niekorzyść dla tego pierwszego tytułu. Owszem, książka momentami bawi, czasem wzrusza i niemal wyciska łzy z oczu, pokazując poświęcenie, odwagę oraz heroizm psów, ale jednocześnie ma w sobie kilka poważnych wad. Przede wszystkim irytowała mnie infantylność językowa. Nie wiem, czy w oryginale również tak to wyglądało, ale w polskim przekładzie ilość zdrobnień jest zatrważająco duża (w jednym zdaniu wychwyciłam trzy, co uważam za grubą przesadę). Jeżeli miała być to książka familijna (jak przynajmniej napisano na okładce), to kilka fragmentów dla młodszej widowni może być niezrozumiała (sterylizacja, opis popędu seksualnego), a przez to wymagająca objaśnienia. Będąc przy temacie minusów, nie podobała mi się spora liczba nawiązań do kupy oraz sikania. Tak, wszyscy wiemy, że psy mają swoje potrzeby fizjologiczne, tak samo jak ludzie. Wiemy również, że psy znaczą teren. Po co o tym wspominać taką mnogość razy?
Podsumowując, jej przeczytanie nie było złą decyzją. Przebrnęłam przez nią w ciągu kilku godzin i byłam ciekawa jak się zakończy. Miała kilka minusów, o których wspomniałam, ale w gruncie rzeczy nie jest zła. Myślę, że miłośnikom psów może się spodobać. Jeżeli jesteście ciekawi jakie książki wybrałam na pozostałe dni Bookhatonu, to zapraszam do zakładki "WYZWANIA".
wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
data przeczytania: 03.07.2017
ocena: 6/10
~*~
źródło okładki: empik.com
Słyszałam o filmie, ale o książce jeszcze nie.
OdpowiedzUsuńA ja czytałam "o psie, który jeździł koleją". Jezu, ile łez wylałam :) Kultowa książka, każdy ją wspomina.
OdpowiedzUsuńTaak. Tę książkę też pamiętam i wspominam z dzieciństwa. Również mnie poruszyła, ale teraz chyba trudniej zrobić na mnie wrażenie ;)
UsuńWidziałam książkę w wielu miejscach, zarówno reklamach w metrze, jak i recenzowaną na blogach, jednak opinie recenzentów, jak i blogerów nie zachęcają. Dzięki za przybliżenie książki, raczej ją sobie odpuszczę, choć okładka ładna, a pomysł ciekawy.
OdpowiedzUsuńKsiążka, która wywołała we mnie mnóstwo emocji, wspaniale mi się ją czytało. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
O książce słyszałem w czasie promocji filmu, ale jakoś nie miałem okazji po nią sięgnąć. Może czas to wreszcie nadrobić?
OdpowiedzUsuńJeżeli dla Ciebie nie będzie problemem to, co mi przeszkadzało, to myślę, że może Ci się bardzo spodobać. Filmu nie oglądałam, ale może kiedyś to zrobię, jeśli będzie taka okazja ;)
UsuńCoś mi tytuł mówi, ale nie przypominam sobie, abym przeczytała. Klaudia J
OdpowiedzUsuń