O "Charliem" słyszałam kilkakrotnie zanim zdecydowałam się po niego sięgnąć. Przeważyła o tym opinia w ogóle nieczytającej osoby, która dzięki niej została regularnym czytelnikiem. Przeczytałam też wiele pozytywnych wpisów na Lubimy Czytać. Przekonały mnie do tego, by przeczytać tę pozycję, choć nie należę do fanek literatury młodzieżowej. Jak ją oceniam?
W Polsce książka ta została wypuszczona w dwóch wydaniach - to z dwa tysiące dwunastego roku, według mnie w ogóle nie zachęca do sięgnięcia po książkę. Jest ciemne, sprawia ponure wrażenie, w ogóle nie przyciąga wzroku i według mnie został użyty źle dobrany font. Dużo bardziej podoba mi się okładka filmowa. Jest równie minimalistyczna, ale zwraca uwagę żywym, zielonym kolorem. W obu oryginalny tytuł ("The Perks of Being a Wallflower"), został zastąpiony imieniem głównego bohatera. Uważam, że w ten sposób został im odebrany pewien element zainteresowania czytelnika. Rozumiem jednak, iż przetłumaczenie go mogło sprawić trudność. "Wallflower" można interpretować na wiele sposobów. W tym przypadku miał on jednak oznaczać osobę wycofaną ze społeczeństwa, wyalienowaną, outsidera, kogoś, kto podczas imprez podpiera ściany.
To słowo bardzo dobrze opisuje Charliego. Zaczyna on naukę w liceum i znajduje sobie przyjaciół. Chłopak zmaga się z problemami emocjonalnymi. Jest wrażliwy i nieśmiały, izoluje się od społeczeństwa. Korzysta z pomocy psychologa. Pewnego dnia zaczyna pisać listy do nieznajomego. To właśnie za ich pomocą dowiadujemy się o wydarzeniach, jakie spotykają głównego bohatera, jego rodzinę oraz znajomych. Zdradza w nich obawy związane z nową szkołą, opisuje swoją pierwszą styczność z używkami takimi jak alkohol, papierosy i narkotyki, a także odczucia związane z zakochaniem się. Porusza także tematy tabu, takie jak brak akceptacji przez innych, aborcja, homoseksualizm, ale nie brak w niej również opisów szczęśliwych chwil z życia chłopaka.
Jest to pozycja, która miała potencjał, żeby przekazać coś wartościowego młodzieży, ale niestety nie spełniła moich oczekiwań. Momentami czułam się zirytowana zachowaniem głównego bohatera, który ciągle płacze. Ze smutku, z radości, ze współczucia, strachu. To było tak notoryczne, że stało się męczące. Miałam przez to wrażenie, że autor na siłę próbował podkreślać jego wrażliwość. Zaletą książki jest niewielka objętość. Ma ona około dwieście czterdzieści stron, więc można ją przeczytać w jakieś dwie godziny. Na pewno minie jednak trochę czasu, zanim sięgnę po kolejną książkę młodzieżową.
wydawnictwo: Remi
data przeczytania: 30.08.2017
ocena: 4/10
~*~
źródło okładki: swiatksiazki.pl
Sama chyba też już wyrosłam z młodzieżówek, chociaż zdarzają się niezłe perełki. "Charlie" wydaje się być ciekawy przez postać głównego bohatera, ale też nie lubię takiej emocjonalnej przesady, która zwyczajnie irytuje.
OdpowiedzUsuńwww.ostatni-akapit.com