Ostatnio powstał spory szum medialny związany z Holokaustem, ale to nie on skłonił mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Zachęcił mnie do tego opis książki i jej tematyka. Jej autorem jest publicysta o polsko-żydowskich korzeniach - Włodek Goldkorn. "Dziecko w śniegu" to strzępki opowieści jego ciotek i wujków, przyszywanej rodziny, która uratowała się z obozów i zdecydowała przełamać milczenie, a także wspomnienia samego autora, do których należą m.in. zabawy w Auschwitz, wspomniane na tyle okładki. Pozycja ta znalazła się w finale nagrody Premio Sila ’49 oraz otrzymała Nagrodę Asti d'Appello w 2017 roku, dlatego miałam co do niej pewne oczekiwania.
Muszę zacząć od tego, że na pewno nie każdemu będzie odpowiadać styl autora. Jego wspomnienia i opowieści przekazywane w strzępkach często nie pojawiają się chronologicznie, co trochę utrudnia odbiór. Nie była to książka, którą czytało mi się łatwo ani szybko, momentami zmuszała do chwili refleksji, przemyślenia tego, co ujął w niej autor, a momentami powodowała (przynajmniej u mnie) rozdrażnienie i irytację. Było to spowodowane pewnymi kontrowersyjnymi fragmentami. Poniżej zacytuję kilka z nich, abyście sami stwierdzili, czy są dla was równie wzburzające, co dla mnie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że każdy człowiek ma inną wrażliwość. Na mnie poniższe słowa zrobiły duże (niestety, negatywne) wrażenie, nie zgadzałam się z nimi.
"Wystarczy spojrzeć na ujęcia ofiar na fotografiach. Rzadko oglądam te zdjęcia; nie chcę być wspólnikiem, nie chcę, żeby mój wzrok upokorzył i zranił ofiary po raz kolejny. Tak, ponieważ gdy patrzymy na zdjęcia zrobione przez nazistów, nasze spojrzenie czyni z nas wspólników katów."
"Ja nienawidzę Auschwitz, chciałbym, żeby zostało zburzone, zmiecione z powierzchni ziemi, unicestwione, bo jest to miejsce przeklęte, miejsce, które nie powinno istnieć ani w przeszłości, ani w teraźniejszości i którego w żaden sposób nie można zrehabilitować."
"Muzeum okropności w Auschwitz każdego dnia odwiedzają tłumy turystów. W blokach urządzone są wystawy stałe, można tam podziwiać góry włosów, kupy butów, zabawek, wózki, okulary, walizki, pędzle i brzytwy do golenia, i tak dalej. To miejsce do mnie nie przemawia, zrodziła je potrzeba zakotwiczenia przedmiotów w zbiorowej pamięci; potrzeba rekonstrukcji wspomnienia poprzez rzekomy i fałszywy realizm, fałszywy jak wszystkie realizmy, a więc tym bardziej fałszywy, bo Auschwitz, takie, jakie znamy, jakie oglądają odwiedzający, jest wynikiem konstrukcji kulturowej, którą wiele osób chciałoby traktować jako epifanię autentyczności."
"Ja zaś mam ochotę się kłócić, chciałbym zwymyślać strażników, wytknąć im, że zarabiają na życie na krwi moich babć i ciotek, moich wujków i kuzynów. Wykrzyczeć, że to miejsce jest moje, że to jedyny prawdziwy dom, jaki mam. Ja jestem z Birkenau, jestem stąd i nikt nie może mi zabronić zachowywać się w moim domu, jak mi się podoba. To nie moja wina, że mój dom, czarna dziura, ziemia spustoszenia, rozpaczy, stał się muzeum, miejscem szkolnych wycieczek. Wyświadczy mi przysługę, jeśli znajdzie sobie inną, uczciwą pracę." - Tak autor pisze o strażnikach, którzy pracują obecnie na terenie Auschwitz, tylko dlatego, że muszą przestrzegać przepisów i nie pozwolili mu wnieść na teren plecaka, który mógł zostawić w aucie, o czym zresztą uprzejmie go poinformowali. To, że dbają o pamięć tego miejsca, traktuje jako nieuczciwą pracę, żerowanie na cierpieniu ofiar Holokaustu.
Pod koniec książki autor objeżdża takie miejsca, jak Auschwitz, Bełżec, Treblinka, Sobibor oraz Muzeum Historii Żydów. Relacjonuje to, co zobaczył i jakie wiązały się z tym uczucia. Opisy wyżej wspomnianych świetnie uzupełniają czarno-białe zdjęcia autorstwa Neige De Benedetti. Włodek Goldkorn w swojej książce przywołuje także wiele znanych postaci. m.in. Bruno Schulza, Tadeusza Borowskiego, Marka Edelmana. Odwołuje się również do filmów oraz książek, np. "Pasażerce" Munka, "Ostatniego etapu" Jakubowskiej.
"Dziecko w śniegu" o pamięci po Holokauście i zmarłych ofiar, o prawdzie, która dotyczy losu ludzi wywiezionych do obozów koncentracyjnych, a także o doświadczonym przez nich źle, o przetrwaniu nielicznych. Na pewno jest kilka faktów, które zapadły mi w pamięć po tej lekturze, ale nie poleciłabym jej na pierwszą styczność z lekturą dotyczącą wspomnianej tematyki.
wydawnictwo: Czarne
data przeczytania: 15.02.2018
ocena: 6/10
~*~
źródło okładki: czarne.com.pl
Nie znałem tej książki, ale jako miłośnik historii pewnie w końcu trafie na nią.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzje.
Dla miłośników historii polecam. Mam jednak wrażenie, że na początek jest to zbyt ciężka pozycja, jak wspomniałam ;)
UsuńNie słyszałam o tej książce, a wydaje mi się, że mogłaby mnie zainteresować.
OdpowiedzUsuńZostała niedawno wydana, więc nie powinno być problemu ze znalezieniem jej w księgarniach ;)
UsuńRównież nie znałam tej książki, a wydaje się być interesująca dla tych, którzy lubią taką tematykę. Myślę, że kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iza
Niech książki będą z Tobą!
Cieszę się, że pokazałam Ci coś nowego ;)
UsuńZdecydowanie nie mój typ. Nie lubię czytać książek jak to mówię ,,siekier", które zrobią dziurę w moim sercu i wywołają potoki łez. A właśnie tego typu książki są właśnie takie dla mnie. Jestem strasznie emocjobalna i wiem, że na niej płakałabym bez końca :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Niestety, książki o takiej tematyce zazwyczaj mają to do siebie, że mogą powodować skrajne uczucia :(
UsuńFajnie piszesz recenzję, zachęca do zajrzenia albo chociaż obejrzenia powierzchowne.
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać, dziękuję ;)
UsuńBardzo fajna recenzja ;) zachecilas mnie ;)
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się! ;)
UsuńLubię książki poruszające taką tematykę :)
OdpowiedzUsuńJa również, dlatego na pewno pojawią się jeszcze recenzje książek o takiej tematyce ;)
UsuńJestem tym tytułem zainteresowana i już ją sobie zapisałam :D
OdpowiedzUsuńTrochę rozumiem te cytaty. Byłam w muzeum Auschwitz chyba dwa razy. Spotykałam dziewczyny w sukienkach na ramiączkach, hałaśliwych Hiszpanów w szortach, i wszystko mnie irytowało, i te letnie ciuchy (w zasadzie właśnie było lato, więc co w tym dziwnego?) i te zwiedzanie z mapką, żeby tylko wszystko zobaczyć, niczego nie pominąć, i to ostrzeganie nas, że jesteśmy wycieczką szkolną, ale mamy się nie zachowywać jak bydło - jakbyśmy sami nie mieli dość empatii żeby na to wpaść. Nigdy więcej tam nie wrócę i żałuję, że w ogóle byłam, bo mam wrażenie że połączenie typowej formułki muzeum z obozem zagłady czyni z niego coś dziwnego, niemiłego dla mojej wrażliwości. Lepiej, żeby faktycznie go nie było, bo obecnie jest wydmuszką dla turystów, którzy robią sobie fotki i wracają do swoich krajów i miast, często w ogóle nie rozumiejąc, o co chodzi tylko ciesząc się, że odbębnili obowiązkowy punkt zwiedzania świata.
OdpowiedzUsuńTo trochę jak z kirkutami - nie wchodzi się na nie. Wiemy, że za murem jest cmentarz, ale nie wchodzimy, brama jest zamknięta. Bo jak się ją otworzy, to blogerki modowe idą robić sobie sesja przy grobach.
Szanuję Twój punkt widzenia. Może masz inną opinię właśnie dlatego, że widziałaś takie sytuacje, ja się z nimi na szczęście nie spotkałam.
UsuńMyślę, że temat II Wojny Światowej, a raczej obozów koncentracyjnych nigdy nie wygaśnie. Choćby teraz mamy kolejną głośną aferę, jakoby Polacy mordowali Żydów... Ciężko czyta się takie książki, a co dopiero to przeżyć.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Też tak uważam.
UsuńTo taki rodzaj książki, którą się kocha albo nienawidzi - nic pomiędzy. :) Pomyśle.. :)
OdpowiedzUsuńOj, tak... Kontrowersja zawsze wiąże się z dużą rozbieżnością zdania czytelników.
Usuń